wtorek, 4 października 2022

Pamiętasz było tak...

 







Małgorzata Van Brenk, Katarzyna Sudaj, 
Aranek
Hanna Śnieżyńska, Renata Buzała



Marcin Buzaław mistrzowskim wykonaniu Desade alma (Miłość niech ona ci się śni )

komentarz umieszczony na Facebooku
 przez Renię Buzała 

Tak się nie pisze! Tak się nie czyta! Tak się nie słucha, nie przygląda, tak nie brzmi muzyka i tak nie powstają wyjątkowe obrazy jeśli... nie ma w tym serca właśnie...❤️
D z i ę k u j ę za ten Paryż w Trzemesznie i do zobaczenia "na przystanku Serce"....
Kochane Kobiety! Całą niedzielę czytałam Wasze wpisy, komentarze, zerkałam na zdjęcia i...szukałam czegoś jeszcze, czego sama nie potrafiłam nazwać!
Teresa Fejfer , Poetko Nasza! Twój ostatni wiersz jest właśnie TYM❤️ Dziękuję za zaproszenie do cudownego stoliczka poetyckiego w blasku nocnej lampki z
Małgorzata i Hanna (ale było mi dobrze z Wami), KatarzynaTy nasza motywatorko, organizatorko i dobry duchu! Bądź TU, gdzie jesteś🍀
Jolanta Sroczyńska-Pietz dajesz nam nieustannie tyle wzruszeń📖❤️🎭...nie masz pojęcia jak wielkie to szczęście choć raz mieć mały epizod po tej drugiej stronie sceny (!) mając w sercu tę myśl, że jesteś!
Za chwilę znowu pobiegnę do pracy, przedszkola, ale już.... jakby inną drogą -
naszymi paryskimi uliczkami Trzemeszna💛💙


DZIĘKUJĘ - ARANEK

Niebo ChagalLOVE w Trzemesznie

 


Obraz : Małgorzata van Brenk


Rozmowa z duchem

Na stolikach dopalała się tkliwość,
pełga po płatkach wokół wazonów,
w otwarte okna napływa spokój,
rój barwnych myśli otulam chwilą
z której spadają wzruszone krople…
Odprowadziłeś wszystkich po balu?
- Tu wszędzie blisko…
- nie przemokłeś?
Dzisiaj nie zasnę - Panie Chagallu …
Zostań więc jeszcze popatrz na obraz!
Skrzydła na miarę, z kobiecym wdziękiem
- Kto to zmalował - pytasz ?
- Van Gośka!
Adres Ci znany – przystanek Serce
- masz pierwsze miejsce więc nie miej żalu,
że jest, ktoś drugi, tuż po Chagallu …


aranek






niedziela, 13 marca 2022

Lesław Kuczerski

 

  Jestem szczęśliwym czytelnikiem poezji pani Teresy Fejfer "Aranek". Ostatnio ukazała się książka z wierszami inspirowanymi obrazami jej ulubionego ( także i mojego ) malarza Marca Chagalla. Subtelne ilustracje narysowała Małgorzata van Brenk. Obie panie mieszkają w pięknym Trzemesznie i tworzą duet podobny do naszego z Mirkiem Rymarzem.
Cudownie jest się zanurzyć w romantycznych wierszach i choć na chwilę zapomnieć o Putinie, korona wirusie, inflacji, prezesie i innych plagach.
Polecam jako terapię na niespokojne czasy.





niedziela, 20 lutego 2022

Recenzja książki Elżbieta Binswanger - Stefańska

 




Jest XXI wiek, rok 2022, coraz bardziej niepokojące wiadomości ze wschodu Europy, czytajcie, nim będzie gorzej.

Zapraszam Was do tekstu o wierszach Teresy Fejfer inspirowanych malarstwem i życiem jednego z największych artystów XX wieku, mój tekst to splot tych trzech wątków: poezja, sztuka i biografia Marca Chagalla.
Oto fragment:
W wierszu "Koza i skrzypce" do obrazu "Samotność" z roku 1933 (w Muzeum Sztuki w Tel Awiwie), czytamy:
[...]
Pan mnie przekonał, panie Chagall,
gdy na mnie spłyną ciemne chmury,
pójdę przed siebie, niech koza gra,
według anielskiej partytury.
[...]
Nastał już fatalny rok 1933, nad światem, tym najcywilizowańszym, Europą, zaczyna ciemnieć niebo, zbierają się ni to czarne chmury, ni dymy od pożarów, zafrasowany Żyd - Wieczny Tułacz, opuścił już swoje strony, Witebsk, jest sam i rusza w drogę, unosząc to, co ma najcenniejszego, pamięć narodu, świętą Torę. Za nim zostaje miasto, wschodnioeuropejski sztetł, już wkrótce symbol żydowskiego życia przed Zagładą. Towarzyszy mu, cóż, bardziej krowa, niż koza, to ona gra mu przejmująco tęskną melodię "anatewkowego skrzypka na dachu". Będzie mu grać na wygnaniu, w ucieczce, w drodze do "lepszego świata"... lub do najgorszej śmierci... Nad nimi, nad miasteczkiem z wieżami cerkwii, z synagogą, biały aniołek raczej ulatuje w jednym z ostatnich skrawków nieba, niż czuwa nad tym niknącym w gęstniejącym dymie miejscem, kolejna tułaczka dopiero się zaczyna...
Ten sam obraz zainspirował poetkę do napisania drugiego wiersza zatytułowanego "Wizjoner". Kończą go takie cztery wersy:
Smyczek zaplata łzy w warkocze
nocy zmieszanej jękiem skrzypiec,
wróżebny tumult wznieca wicher,
zatapia smutne gwiazdy w oczach.
Rodzina Szagałowów dawno już opuściła Witebsk i sawjetskają Rassiję, udając się najpierw do Berlina, tego niesamowitego rozdokazywanego Berlina szalonych lat 20., a zaraz potem do Paryża, tu osiadła, teraz już Marc i Bella Chagall, Monsieur et Madame, M. et Mme Marc Chagall, jak to o małżeństwach mówią Francuzi. Jednak obraz "Madonna wsi" datowany na lata 1938-42 (w Muzeum Narodowym Thyssen-Bornemiszy w Madrycie), to już zupełnie inny świat i zupełnie inne słowa poetki go w wierszu "The Madonna of the Village" przywołują:
[...]
Tam w dole, w mikrodomkach, rój przypadkowych istot
rozbieganych bezwiednie w nieuchronności losu.
Wznosząc oczy do nieba, powtarzają zaklęcia:
od pomoru, trosk wszelkich, głodu, ognia i wojny
[...]
Cóż, żadne zaklęcia nie odwróciły fatum, jakie zawisło nad światem i jakie spadło na świat, a już zwłaszcza na świat społeczności żydowskiej. Chagallowie opuszczają Paryż dosłownie w ostatniej chwili, gdy miasto już opanowują Niemcy hitlerowscy. Ucieczkę przez Marsylię organizuje amerykański dziennikarz Varian Fry pomagający żydowskim lub politycznym uchodźcom w opuszczeniu kolaborującej z Niemcami Francji Vichy. Przerzucano ich - łącznie około dwa tysiące - przez Pireneje do Hiszpanii lub morzem do kolonii francuskich, a stamtąd dalej...

Jest XXI wiek, rok 2022, coraz bardziej niepokojące wiadomości ze wschodu Europy, czytajcie, nim będzie gorzej.
Zapraszam Was do tekstu o wierszach Teresy Fejfer inspirowanych malarstwem i życiem jednego z największych artystów XX wieku, mój tekst to splot tych trzech wątków: poezja, sztuka i biografia Marca Chagalla.
Oto fragment:
W wierszu "Koza i skrzypce" do obrazu "Samotność" z roku 1933 (w Muzeum Sztuki w Tel Awiwie), czytamy:
[...]
Pan mnie przekonał, panie Chagall,
gdy na mnie spłyną ciemne chmury,
pójdę przed siebie, niech koza gra,
według anielskiej partytury.
[...]
Nastał już fatalny rok 1933, nad światem, tym najcywilizowańszym, Europą, zaczyna ciemnieć niebo, zbierają się ni to czarne chmury, ni dymy od pożarów, zafrasowany Żyd - Wieczny Tułacz, opuścił już swoje strony, Witebsk, jest sam i rusza w drogę, unosząc to, co ma najcenniejszego, pamięć narodu, świętą Torę. Za nim zostaje miasto, wschodnioeuropejski sztetł, już wkrótce symbol żydowskiego życia przed Zagładą. Towarzyszy mu, cóż, bardziej krowa, niż koza, to ona gra mu przejmująco tęskną melodię "anatewkowego skrzypka na dachu". Będzie mu grać na wygnaniu, w ucieczce, w drodze do "lepszego świata"... lub do najgorszej śmierci... Nad nimi, nad miasteczkiem z wieżami cerkwii, z synagogą, biały aniołek raczej ulatuje w jednym z ostatnich skrawków nieba, niż czuwa nad tym niknącym w gęstniejącym dymie miejscem, kolejna tułaczka dopiero się zaczyna...
Ten sam obraz zainspirował poetkę do napisania drugiego wiersza zatytułowanego "Wizjoner". Kończą go takie cztery wersy:
Smyczek zaplata łzy w warkocze
nocy zmieszanej jękiem skrzypiec,
wróżebny tumult wznieca wicher,
zatapia smutne gwiazdy w oczach.
Rodzina Szagałowów dawno już opuściła Witebsk i sawjetskają Rassiję, udając się najpierw do Berlina, tego niesamowitego rozdokazywanego Berlina szalonych lat 20., a zaraz potem do Paryża, tu osiadła, teraz już Marc i Bella Chagall, Monsieur et Madame, M. et Mme Marc Chagall, jak to o małżeństwach mówią Francuzi. Jednak obraz "Madonna wsi" datowany na lata 1938-42 (w Muzeum Narodowym Thyssen-Bornemiszy w Madrycie), to już zupełnie inny świat i zupełnie inne słowa poetki go w wierszu "The Madonna of the Village" przywołują:
[...]
Tam w dole, w mikrodomkach, rój przypadkowych istot
rozbieganych bezwiednie w nieuchronności losu.
Wznosząc oczy do nieba, powtarzają zaklęcia:
od pomoru, trosk wszelkich, głodu, ognia i wojny
[...]
Cóż, żadne zaklęcia nie odwróciły fatum, jakie zawisło nad światem i jakie spadło na świat, a już zwłaszcza na świat społeczności żydowskiej. Chagallowie opuszczają Paryż dosłownie w ostatniej chwili, gdy miasto już opanowują Niemcy hitlerowscy. Ucieczkę przez Marsylię organizuje amerykański dziennikarz Varian Fry pomagający żydowskim lub politycznym uchodźcom w opuszczeniu kolaborującej z Niemcami Francji Vichy. Przerzucano ich - łącznie około dwa tysiące - przez Pireneje do Hiszpanii lub morzem do kolonii francuskich, a stamtąd dalej...

więcej na Stronie Sofijon Elżbiety Binswanger - Stefańska
http://www.sofijon.pl/module/article/one/1768