wtorek, 30 lipca 2019

Białe ukrzyżowanie

Marc Chagall "Białe ukrzyżowanie"


Rozdroże                      

Widziałeś już wtedy na oliwnym drzewcu,
białym błogostanem,  jak papieskie szaty
rozpostartym  w  tobie, nad tobą i wokół
łodzie, przepełnione, na fali utraty?

Śniłeś boski koszmar zatruty powietrzem
w ogniu synagogi, miasteczka pogromie -
kto im błogosławił w chwili najpodlejszej,
wznosząc nad sztandary okrutne czerwone?

„Ty mnie wybawiłeś…”*,  gdyś męczeńsko konał,
samotną  jak ona – biała, bo niewinna,
ostatnim  przesłaniem w otwartych ramionach -
jednym  dałeś  wybór – przybili do krzyża.

Innym, oświecony świętością menory,
podałeś drabinę usłaną gwoździami -
po chudych kosteczkach, po żebrach pokory
w biały dym wtuleni tłumnie się wspinali.

Jeszcze w cierniach, chmury przesiąknięte dymem,
w modlitewnym szalu, w Jakubowym  śnieniu…
Czy widzisz ten tumult  przy boskiej drabinie?
w białych rękawiczkach  „święci zaślepieni”,

rozdają relikwie,  gdy szczeble  zbutwiałe.
Kto Kain, kto Abel, a kto krwawym katem?
Zanim uszlachetni, zamieni nas w białe,
znów rzeką niewinnych popłynie  zapłata .

Zapytam o drogę:

Jednako dla wszystkich,
potęgą cierpienia, otwiera się niebo?
Tym co pchają gwoździe do ziemskiej walizki,
innym  bez  wyboru,  jak tobie -

dlaczego ?


(aranek)


Upadły Anioł


Marc Chagall "Upadły anioł"



Wojna

Coś tam zawsze zostanie - nie wszystko wypalone.
W nieładzie rozrzucone dziś potrzebne, nieważne,
ściany domów jak kwiaty jednym tchnieniem opadłe,
zgasłe „światło narodów” opatulone w Torę.

Ktoś tam zawsze zostanie - w wahadłowym zegarze
przetrwa apokalipsę dziecko pod truchłem matki.
Kołysankę na skrzypcach zagra chyba sam Jahwe,
zszedłszy z krzyża po drodze potrącając lichtarze.

Potem trzyma anioła upadłego nad ziemią,
płonącymi skrzydłami omiatając powałę,
a ten w diabelskim szale podgrzewa nimi piekło,
strącając do nicości co doczesne – nietrwałe.

Co zostanie po wojnie? Sieroce łzy tułacze,
„Powtórzonego prawa” znów zbezczeszczone słowa…
Ileż to razy trzeba przypomnieć – nie mordować!
Ile cielców pokutnych dla ogarnięcia znaczeń.?

(aranek)




poniedziałek, 29 lipca 2019

Zegar z błękitnym skrzydłem

Marc Chagall "Zegar z błękitnym skrzydłem"

Gwiazdy w starym zegarze

Ciężka, nie dobra noc żelazna,
na jeden pacierz przystanęła,
łzawym nokturnem pluszcze w gwiazdach,
stąpa po klawiaturze nieba.

Wahadło sennie czas odmierza,
zgrzyta, aż wszystkie gwiazdy bledną,
zechce zawrócić stary zegar?
pozwoli zabrać chociaż jedną?

Którą z miliona zabrać w podróż -
tę, co urwała się z choinki,
różyczkę z weselnego tortu,
wczepioną w mankiet ślubnej spinki…

A może kolię z morskiej piany,
rozkołysaną masztem łodzi,
w sieci rybaka zaplątaną,
pokusą szanty romansowej?

Rozanieloną, czy rozsądną,
nad główną drogą, lub z pobocza,
tą rozświetloną, albo skromną?
Którą na zawsze adoptować…

Łaszą się, jak marcowe koty -
każdej się marzy błysk na wieki.
Tylko, tej jednej brak ochoty,
migocze w kroplach spod powieki

i wszystkie inne są nie ważne.
Wahadło chrzęści - znam cię ? (pytam)
czekam sekundą snu w zegarze… 
- My zawsze razem, nich nie zgrzyta.


(aranek)



W malinach


Obraz Marc Chagalla "Trzy świeczki"

Chruśniak

„W malinowym chruśniaku,  przed ciekawych wzrokiem”,
schowany na barłogu, dorodny odyniec,
po nocnym żerowaniu,  w pachnącej gęstwinie,
na boku ułożony, zerkał jednym okiem -

przymrużonym, bo widok nudny był dla dzika.
Jak zawsze o tej porze, gdy rodzi maliniak,
żaden  dzik się nie dziwi: Chłopak i dziewczyna -
ona zbiera maliny, on za nią pomyka…

Trzask  gałązki, tuż przy łbie (jaka dziwna postać).
Aromat w nozdrzach kręci, zmieszał dzikie zmysły,
przybliża się, oddala …Wtem w słońcu zabłysły,
ostre szable, a ona dzikim krzykiem w ostach

plącze się, przewraca, las powiela wrzask echem! 
Tętent racic tuż za nią, teraz chłopak wrzeszczy! 
Poderwały się ptaki, pośród młodych leszczyn,
mignął pędzel odyńca - leży blade dziewczę

w malinowym chruśniaku, wzmaga się muzyka -
otwórz oczy kochanie  - nic ci się nie stało?
Dojrzewały owoce na posłaniu dzika,
szczelnie otulone, malinową kabałą.


(aranek)




Błękitny skrzypek

Marc Chagall "Błękitny skrzypek"


Za ile łzy

Zgarbione lato na ulicach,
pośpiesznym chyłkiem mknie wygnaniec.
Nagle, jak wryte - tuż przy bramie
płacz Orfeusza pieśnią cykad

popłynął strugą między życie,
melodią skrzypiec czas zatrzymał.
Oddechem stała się muzyka,
pobrzękiwały nawet liście.

Ziemia zawyła z pożądania,
wiatr ból rozdawał, zamiast ziarna.
Dźwięki, rzucone srebrną karmą,
łzami spadały w brudny granit.

Na jednej strunie, czułym ptakiem -
prośba, błaganie i nic … Cisza.
Grad tłukł z łoskotem w pudło skrzypiec
za grosz, uliczny płakał kamień,

Dorzucił  dychę, chmielny koleś -
Graj kazaczoka! Co, nie kumasz?
W pogańskich oczach skryta duma,
w kieszeń schowała nie-pokorę.

Zagraj pod nóżkę, napij  wina !
(zwariował albo się rozmarzył)
Wstydliwym skurczem bladej twarzy -
Nie ja… To płacze Ukraina…

Słyszysz? To płacze Ukraina.


(aranek)



Przeprawa


Przeprawa


Po to snujemy baśnie, by je po wieczność śnić,
dziś w kramy cyjanowe, sypnęło złotogłowiem,
na moim motku przędzy, rzeką snuje się nić,                 
tik, tak… Stukają krosna, niedomkniętych powiek… 

Zapomniana  melodia,  drży na brzegu jak liść,
noc  zawsze w róże strojona, kiedy baśnią odchodzi, 
więc zwołaj muzykantów, zapal księżyc i przyjdź.
Zabiorę bałałajki i skrzypce do łodzi,

gdy karminowe chmury, będą mi suknie szyć,
śpiew syreni zamilknie przesypaną klepsydrą,
cień miejskich akropoli zabierze blady świt,
w dal odpłynie nasz Paryż… Mój raj, aż za blisko.

Nim do śniadania schrupiesz rogala cienki nów,
na drugim brzegu rzeki, śnić będę nierealnie,
jedną tlącą iskierką wiecznie różowych smug, 
banalną nutą skrzypiec, ostatnią kroplą na dnie - 

pozostanę, a ze mną  - anioł i Poezja.
bez zapłaty za koncert, za NIC niespełnione, 
ćmi moim wierszem właśnie, nieziemska orkiestra - 
Księżyc był mi kochankiem, ty będziesz Charonem.

Baśnie, snują się także, by się nimi pożegnać…



(aranek)

Blue Cirkus


Marc Chagall "Blue Circus"



Niebieski cyrk       

Szmul Cirkus, witał z wielkim szumem,
zdjął rękawiczki, pańskim gestem
i, z kapelusza niby szmugler,
rozrzucał pannom, pchły niebieskie.

Szejnie, pod głowę słali dywan -
ktoś trzymał ją, za nogę w niebie?
Tego nikt nie wie – tłum się zrywał,
lecz pochwyciły w lot gołębie.
   
Rekin posyłał, hojnie kwiatki, 
chociaż atłasu wcześniej w sklepie, 
na krągłe kształty akrobatki,
brakło dwa łokcie - może lepiej?

Czas, jak panisko zasiadł w loży,
razem z księżycem, nad orkiestrą -
w przerwie na pełnię - dopust boży!
Na jednej strunie, sam Maestro,

owijał srebrnym światłem, nuty.
I tak zrobiło się zalotnie,
że szewc zielone kroił buty,
"na oko", mierzył nóżki bose. 

Świat się zatoczył, jak pijany,
nikt nie chciał odejść, w noc się spieszyć,
tylko zniknęli, zakochani -
im zawsze pilno, więc odeszli…



(aranek)



Zakochani w świetle księżyca

Marc Chagall "zakochani w świetle księżyca"


Spektakl

Zmysłowe, oniryczne trwało przedstawienie.
wyskoczyli przez okno, prościutko na scenę
w pełni jupitera srebrzyści spełnieniem,
najśmielszych oczekiwań, budujac wrażenie

autentyczności chociaż trąciło alchemią
w księżycowym wymiarze, odlot ponad puentą...
Nieziemscy jak my wczoraj - ja z toba, ty ze mną,
nadzy w otwartym oknie, scenografią senną

wrastający w siebie bez początku, bez końca,
samo piękno najczystsze. Nagle anioł trąca
skrzydła okna zamyka gdy scenka gorąca
za szybą nocy znika - brawom nie ma końca...

Odeszli kochankowie, pogasły źrenice,
jupitera nad sceną której ćmił księżycem,
nikt nie wie że anioła zagrał pan inspicjent,
scenografię zmalował sam Chagall zaiste..

Wracam pustą ulicą szpileczkami stukam,
mam teatr na wyłączność, na ramieniu dusza,
księżyc dotknął  szarmancko rondo kapelusza,
duch Chagalla tuż obok,więc niech trwa iluzja.

Ja z tobą, ty ze mną? Bez końca...  zaiste - niech trwa.

(aranek)