Marc Chagall " The Fieddler " 1913
Ostatnia fraza
Świat cmokał głośno, gdy na daszku
czarował muzę brzmieniem skrzypiec,
aż rozgadany (po hebrajsku)
tłumek plotkarek, piał w zachwycie –
„zamówił frak na obstalunek!
Wysoko mierzy - on wielki pan!
Zahaczył smykiem wielką chmurę,
że dziura w niebie..."
A kiedy grał…
To łzy, czy nuty? Nie odgadł nikt -
płynęły z nieba rzewnym deszczem...
Zastawił duszę, buty i wstyd,
żeby w podniebnej grać palestrze.
Przyszli, nim zdążył wejść na strych,
"brudny łachmaniarz, chudy jak kość!
to zwykły Żyd - on nie wart nic!”
Zamilkła sfora, gdy lekko drżąc,
Czułym dotykiem namaścił smyk,
okruchem szklistej kalafonii,
jęknęły skrzypce, spłynęły łzy
(świat go opuścił - czy zapomni?)
Spadały gwiazdy na ratunek,
czas oddech wziął na jedną frazę,
gdy z Panem robił obstalunek,
smykiem odmierzał swoją miarę.
Ostatnią nutę, zagłuszył fałsz!
Pęknięta struna w kałuży krwi…
Do nieba boso… On wielki pan!
Kłaniał się pięknie, lecz nie na bis…
(Aranek)