Marc Chagall "Kochankowie w bzie"
Bez
Wpadli sobie w ramiona przypadkiem,
nagły dreszcz, rozpiął płaszcz, zerwał czapkę,
w niebie chyba potrącił krzak bzu,
lecą gwiazdki - o tu i tu!
Taki czar inne tło, scenografia.
- Bez zimowy?
-Tak,czasem się trafia,
w jednej chwili świat zmienia się w dzban
pełen bzu a w nim pani i pan.
Wiatr zakręcił jak na karuzeli,
zakochanym świat rozanielił,
gdy posłanie wymościł im w bzie,
odpłynęli przez noc w słodkim śnie.
Miejską windą przy kładce do góry,
wprost do nieba ponad dzban, ponad chmury,
aż się księżyc poturlał i spadł,
niepotrzebne im światło ni blask.
Popędziłam do kwiaciarni, bez tchu
- chcę na jutro zamówić dzban bzu!
- taki bez, owszem jest lecz nie mamy,
wiatru którym był zaczarowany.
Ten czarodziej z kwiaciarni to łgarz!
Trzecią czapkę rzuciłam na wiatr,
ja przemokłam a oni wciąż tam
- hej, kochani!
Przechylił się dzban.
Przechylił się dzban.
(aranek)