niedziela, 20 lutego 2022

Recenzja książki Elżbieta Binswanger - Stefańska

 




Jest XXI wiek, rok 2022, coraz bardziej niepokojące wiadomości ze wschodu Europy, czytajcie, nim będzie gorzej.

Zapraszam Was do tekstu o wierszach Teresy Fejfer inspirowanych malarstwem i życiem jednego z największych artystów XX wieku, mój tekst to splot tych trzech wątków: poezja, sztuka i biografia Marca Chagalla.
Oto fragment:
W wierszu "Koza i skrzypce" do obrazu "Samotność" z roku 1933 (w Muzeum Sztuki w Tel Awiwie), czytamy:
[...]
Pan mnie przekonał, panie Chagall,
gdy na mnie spłyną ciemne chmury,
pójdę przed siebie, niech koza gra,
według anielskiej partytury.
[...]
Nastał już fatalny rok 1933, nad światem, tym najcywilizowańszym, Europą, zaczyna ciemnieć niebo, zbierają się ni to czarne chmury, ni dymy od pożarów, zafrasowany Żyd - Wieczny Tułacz, opuścił już swoje strony, Witebsk, jest sam i rusza w drogę, unosząc to, co ma najcenniejszego, pamięć narodu, świętą Torę. Za nim zostaje miasto, wschodnioeuropejski sztetł, już wkrótce symbol żydowskiego życia przed Zagładą. Towarzyszy mu, cóż, bardziej krowa, niż koza, to ona gra mu przejmująco tęskną melodię "anatewkowego skrzypka na dachu". Będzie mu grać na wygnaniu, w ucieczce, w drodze do "lepszego świata"... lub do najgorszej śmierci... Nad nimi, nad miasteczkiem z wieżami cerkwii, z synagogą, biały aniołek raczej ulatuje w jednym z ostatnich skrawków nieba, niż czuwa nad tym niknącym w gęstniejącym dymie miejscem, kolejna tułaczka dopiero się zaczyna...
Ten sam obraz zainspirował poetkę do napisania drugiego wiersza zatytułowanego "Wizjoner". Kończą go takie cztery wersy:
Smyczek zaplata łzy w warkocze
nocy zmieszanej jękiem skrzypiec,
wróżebny tumult wznieca wicher,
zatapia smutne gwiazdy w oczach.
Rodzina Szagałowów dawno już opuściła Witebsk i sawjetskają Rassiję, udając się najpierw do Berlina, tego niesamowitego rozdokazywanego Berlina szalonych lat 20., a zaraz potem do Paryża, tu osiadła, teraz już Marc i Bella Chagall, Monsieur et Madame, M. et Mme Marc Chagall, jak to o małżeństwach mówią Francuzi. Jednak obraz "Madonna wsi" datowany na lata 1938-42 (w Muzeum Narodowym Thyssen-Bornemiszy w Madrycie), to już zupełnie inny świat i zupełnie inne słowa poetki go w wierszu "The Madonna of the Village" przywołują:
[...]
Tam w dole, w mikrodomkach, rój przypadkowych istot
rozbieganych bezwiednie w nieuchronności losu.
Wznosząc oczy do nieba, powtarzają zaklęcia:
od pomoru, trosk wszelkich, głodu, ognia i wojny
[...]
Cóż, żadne zaklęcia nie odwróciły fatum, jakie zawisło nad światem i jakie spadło na świat, a już zwłaszcza na świat społeczności żydowskiej. Chagallowie opuszczają Paryż dosłownie w ostatniej chwili, gdy miasto już opanowują Niemcy hitlerowscy. Ucieczkę przez Marsylię organizuje amerykański dziennikarz Varian Fry pomagający żydowskim lub politycznym uchodźcom w opuszczeniu kolaborującej z Niemcami Francji Vichy. Przerzucano ich - łącznie około dwa tysiące - przez Pireneje do Hiszpanii lub morzem do kolonii francuskich, a stamtąd dalej...

Jest XXI wiek, rok 2022, coraz bardziej niepokojące wiadomości ze wschodu Europy, czytajcie, nim będzie gorzej.
Zapraszam Was do tekstu o wierszach Teresy Fejfer inspirowanych malarstwem i życiem jednego z największych artystów XX wieku, mój tekst to splot tych trzech wątków: poezja, sztuka i biografia Marca Chagalla.
Oto fragment:
W wierszu "Koza i skrzypce" do obrazu "Samotność" z roku 1933 (w Muzeum Sztuki w Tel Awiwie), czytamy:
[...]
Pan mnie przekonał, panie Chagall,
gdy na mnie spłyną ciemne chmury,
pójdę przed siebie, niech koza gra,
według anielskiej partytury.
[...]
Nastał już fatalny rok 1933, nad światem, tym najcywilizowańszym, Europą, zaczyna ciemnieć niebo, zbierają się ni to czarne chmury, ni dymy od pożarów, zafrasowany Żyd - Wieczny Tułacz, opuścił już swoje strony, Witebsk, jest sam i rusza w drogę, unosząc to, co ma najcenniejszego, pamięć narodu, świętą Torę. Za nim zostaje miasto, wschodnioeuropejski sztetł, już wkrótce symbol żydowskiego życia przed Zagładą. Towarzyszy mu, cóż, bardziej krowa, niż koza, to ona gra mu przejmująco tęskną melodię "anatewkowego skrzypka na dachu". Będzie mu grać na wygnaniu, w ucieczce, w drodze do "lepszego świata"... lub do najgorszej śmierci... Nad nimi, nad miasteczkiem z wieżami cerkwii, z synagogą, biały aniołek raczej ulatuje w jednym z ostatnich skrawków nieba, niż czuwa nad tym niknącym w gęstniejącym dymie miejscem, kolejna tułaczka dopiero się zaczyna...
Ten sam obraz zainspirował poetkę do napisania drugiego wiersza zatytułowanego "Wizjoner". Kończą go takie cztery wersy:
Smyczek zaplata łzy w warkocze
nocy zmieszanej jękiem skrzypiec,
wróżebny tumult wznieca wicher,
zatapia smutne gwiazdy w oczach.
Rodzina Szagałowów dawno już opuściła Witebsk i sawjetskają Rassiję, udając się najpierw do Berlina, tego niesamowitego rozdokazywanego Berlina szalonych lat 20., a zaraz potem do Paryża, tu osiadła, teraz już Marc i Bella Chagall, Monsieur et Madame, M. et Mme Marc Chagall, jak to o małżeństwach mówią Francuzi. Jednak obraz "Madonna wsi" datowany na lata 1938-42 (w Muzeum Narodowym Thyssen-Bornemiszy w Madrycie), to już zupełnie inny świat i zupełnie inne słowa poetki go w wierszu "The Madonna of the Village" przywołują:
[...]
Tam w dole, w mikrodomkach, rój przypadkowych istot
rozbieganych bezwiednie w nieuchronności losu.
Wznosząc oczy do nieba, powtarzają zaklęcia:
od pomoru, trosk wszelkich, głodu, ognia i wojny
[...]
Cóż, żadne zaklęcia nie odwróciły fatum, jakie zawisło nad światem i jakie spadło na świat, a już zwłaszcza na świat społeczności żydowskiej. Chagallowie opuszczają Paryż dosłownie w ostatniej chwili, gdy miasto już opanowują Niemcy hitlerowscy. Ucieczkę przez Marsylię organizuje amerykański dziennikarz Varian Fry pomagający żydowskim lub politycznym uchodźcom w opuszczeniu kolaborującej z Niemcami Francji Vichy. Przerzucano ich - łącznie około dwa tysiące - przez Pireneje do Hiszpanii lub morzem do kolonii francuskich, a stamtąd dalej...

więcej na Stronie Sofijon Elżbiety Binswanger - Stefańska
http://www.sofijon.pl/module/article/one/1768