sobota, 3 sierpnia 2019

The Crucified


Marc Chagall - "The Crucified"




Pod wspólnym niebem


Sztetl usypiał ciszkiem pod ciepłą pierzyną,
Samuelem z młodą poślubioną Edną,
wejście nie zaparte, tak im było śpieszno
- czemuż Bóg im wtedy czasu nie zatrzymał?

Zanim przemienili go w drzewo krzyżowe,
odfrunęły w nicość rozpostartym krzykiem
jej łabędzie śnieżne jeszcze nie wystygłe.
Jakże tak przed Bogiem w halce perkalowej?

Jakże w papilotach albo szewc bez butów,
wytarzani we krwi krzepnącej na mrozie,
kiedy ich powiozą na żałobnym wozie,
nie przystoi wcale zwłaszcza do kirkutu.

Na zakręcie śmierci trzeba mieć się godnie,
krzyk kona pod bielą ze wszystkich najcichszą,
krzyż płonie za Żydem, inni też już milczą,
zło dopala ślady – wczoraj był tu człowiek.

Wczoraj miłość z życiem pod jedną pierzyną,
Dziś tylko po Ednie kawałek perkalu,
oczy Samuela zapatrzone w Talmud,
wywrócone grozą - sądny dzień zatrzymał.

A świat zaniemówił - z grozy czy ze strachu,
że braknie perkalu na błękitnym niebie?
A oni umarli, zgodnie obok siebie,
zostawiając skrzypka który grał na dachu…


(aranek)